Oczywiście, do kalendarzowej zimy jeszcze dwa tygodnie. Ale nikt nie zaprzeczy, że na dworze zima. Mróz, śnieg i lód. I jak tu uprawiać miłość, jak tu przekonywać do seksu, namawiać do bliskości? Żeby chociaż miasto miało jakąś maleńką oranżerię, gdzie pośród soczystej zieleni można by się poprzytulać i poczuć namiastkę lata. Albo palmiarnię ze szkła i stali – koniecznie w stylu secesyjnym, bo secesja jest bardzo seksi. W gorącym, tropikalnym powietrzu, pośród bananowców, motyle zaczęłyby szybko głaskać brzuchy zakochanych. Ale Wschowa nie ma swojej ciepłej wyspy, nie ma gorącego źródła, które ogrzewałoby zziębniętych i melancholijnych mieszkańców. Nie ma nawet starej, przedwojennej pięknej altany, która niegdyś zdobiła ogródek jordanowski – ogródka zresztą też już nie ma. Jest parking.
Jeżeli nawet mamy ciepło w domach a na ścianach wiszą zdjęcia z wycieczek na tropikalne wyspy. Albo mamy fototapety, które od dawna już są passe, ale co tam – kochamy tropiki – a przecież na tle imitacji oceanu tak wesoło pląsają rybki w akwarium. Jeżeli nawet mamy domowe jacuzzi albo ogromną wannę dla dwóch osób. Nic nie pomoże. Zamykasz oczy, rozbierasz się w łazience nagrzanej tak, że zaparowały lustra i czekasz, aż spojrzenia kochanka rozświetlą twoją skórę, rozgrzeją jak promienie letniego słońca. Ale nic z tego, bo pod powiekami masz obraz zabrudzonego śniegu, a pod stopami zamiast ciepłego piasku czujesz zimne kafelki – zupełnie jak oblodzone wschowskie chodniki. Starasz się jeszcze wykrzesać choć jeden obraz ciepły, radosny, niedepresyjny. Może zielony? Jest. Choinka wstawiona do fontanny na zrewitalizowanym Rynku.
I ochota na seks już zupełnie uciekła.
audrey